środa, 17 lipca 2013

"Pokój z widokiem"

Nie pachnie, ale za to: jak wygląda! Rosa Mercury- róża sztamowa szczepiona na pniu.
Sprawiliśmy ją sobie z potrzeby uatrakcyjnienia widoku, widoku z naszej pracowni.
No, teraz to można powiedzieć, że ogród zagląda nam przez okno!
I tak mało trzeba, żeby przyjemniej się pracowało...




"Groszki i róże" śpiewa Natalia Przybysz- groszki u nas dopiero za rok, ale linka do muzyczki puszczamy już dziś, awansem.Uwaga, klik!

wtorek, 16 lipca 2013

Piwonie- peonie

W sezonie "ogórkowym" odrabiamy zaległości-oto kilka fotek wykonanych wiosną tego roku.

Na przełomie maja i czerwca piwonie-czarodziejki sprawiły, że nasz ogród delikatnie się zaróżowił i wypełnił cudownym, słodkim aromatem. Trudno było oprzeć się temu zapachowi. Być może w przyszłym sezonie nasz zakątek stanie się eksperymentalnym gabinetem aromaterapeutycznym, kto wie? Zresztą nie my pierwsi docenimy wówczas lecznicze walory piwonii. W Azji dostrzeżono je już ponad tysiąc lat temu.

 






niedziela, 7 lipca 2013

Tuż przed urlopem

Rabatki odchwaszczone;
Kwiatki posiane;
Roślinki podlane, a kontrakt z Panią Chmurką na świeże dostawy deszczówki zawarty;
Coroczny bój z mszycami zakończony pomyślnie ( odpukać w niemalowaną kalinę)!

W takim razie...robimy sobie wakacje.
Urlopy oczywiście spędzamy w realu, ale pomiędzy kolejnymi podróżami znajdzie się czas na opublikowanie nowych postów.
Zapraszamy na bloga " Zielonej Pracowni" i życzymy Państwu udanego odpoczynku w "pięknych okolicznościach przyrody".










poniedziałek, 1 lipca 2013

W malinowym chruśniaku


Może niektórzy z Państwa pamiętają jeszcze, jak smakowała  pomarańcza dzielona na pół, czyli "dla ciebie i dla mnie"? Nic nie mogło przebić jej smaku ... chyba, że aromat pomarańczki dzielonej na ćwiartki, tak by wystarczyło dla całej rodziny. No tak, ćwiartki zdecydowanie były słodsze od połówek!

W ostatni piątek czerwca 2013 roku wspomnienia z dzieciństwa powróciły za sprawą...malin.
Bo oto tegoroczny prezent od pani Agnieszki P.- malinowy krzaczek- wydał owoce!
Zaczerwieniły się pierwsze dwie, dorodne maliny. Maliny dwie, a nas, ogrodników, czworo. Żaden problem- podzieliliśmy się nimi sprawiedliwie, tak jak kiedyś w dzieciństwie pomarańczami. I proszę uwierzyć, piątkowe maliny były dużo, dużo słodsze od tych z pobliskiego ( czyli pruszczańskiego) rynku.
A jak wyglądały, zobaczcie sami:





  

P.s Przepraszamy, jeśli ktoś z naszych miłych Czytelników nie do końca zrozumiał, o czym jest ten post. Kochani, to świadczy jedynie o tym, że jesteście jeszcze bardzo, bardzo młodzi.
I nie pamiętacie świąt z czasów PRL-u.